Miało być tylko po kolana
30.01.2018 Bronisław Staworowski
Wydaje się nam, że grzech pierworodny pierwszych rodziców jest tak osobliwy, iż popełnienie podobnego przez nas jest wręcz niemożliwe. A już na pewno nie przez dziecko. Jednak mechanizm pojawiania się grzechu w naszym życiu jest identyczny, jak ten, który zaistniał po raz pierwszy w raju pod drzewem z zakazanym owocem.
Jest piękny letni dzień. Słońce prawie w zenicie. Gorące kamienie parzą gołe stopy. Tymczasem w głowie małego chłopca, chodzącego po podwórku, rodzi się przewrotna i ryzykowna myśl. Jakiś wewnętrzny głos popycha i utwierdza go w niecnym zamiarze. Mimo rosnącego niepokoju, decyzja zapadła. Tylko, jak ją zrealizować? Jak wyrwać się niepostrzeżenie na kilkanaście minut, aby w letniej wodzie pobliskiego jeziorka zanurzyć nogi – nie dla ochłody, ale głównie dla jakiejś manifestacji siebie, jako już samodzielnego i „prawie” dorosłego i niezależnego młodzieńca.
Jest jednak ktoś, kto coś przeczuwa. To matka.
- Czy ty się gdzieś nie wybierasz? – niepokój.
- Nie, nigdzie. Przecież nad jezioro nie pójdę – przedsionek kłamstwa.
Napięcie wzrasta. Trzeba znaleźć jakąś sposobność, aby zrealizować swój zamiar i jak gdyby nigdy nic, wrócić do domu. Nikt nie patrzy. Nie ma świadków. A więc w drogę.
Nad stawem mnóstwo ludzi. Wielu znajomych. Kilku zdziwionych pojawieniem się małolata. Jednak ogólny klimat dość sprzyjający. Wejście do orzeźwiającej wody, chwila nieostrożności i – kąpielówki zamoczone. A miało być tylko po kolana. No cóż, jak już tak, to trzeba pójść na całego i zanurzyć się zupełnie. Tym samym dzieciak pogrążył się po szyję.
Nagle, wśród kąpielowego zgiełku i przybrzeżnego chaosu, daje się słyszeć znajomy, zatroskany głos niesiony falą z przeciwległego brzegu. Tak, to pełna niepokoju i trwogi mama, która trafnie określiła zagrożenie i namierzyła uciekiniera.
Wstyd. Chęć ucieczki w krzaki. Pogrzebane pragnienie wykazania dorosłości, samodzielności i niezależności. Wpadka na całego. W drodze powrotnej spotkanie i krótka wymiana zdań ze znajomym rodziny pogrąża zupełnie niedawnego bohatera.
Czy było warto?
Czas już się nie wróci. Pozostało jednak doświadczenie niosące nadzieję, że następnym razem nauka nie pójdzie w jezioro, a toksyczny sufler zostanie odparty i zbojkotowany.
fot. arch. autora