Siedząc przed namiotem - wspomnienie wakacji.
05.09.2018 Tomasz Pawlik
Siedząc przed namiotem w milczeniu spoglądałem na wyrastające przede mną jak mur postrzępione turnie skalne. Widok zapierał dech w piersiach. Zachłyśnięty krajobrazem i spokojem porannej chwili pomyślałem o rzeczach, które powoli przestawały mieć znaczenie. Praca, codzienne obowiązki, odkładane i wciąż niezałatwione sprawy…
Pora była wczesna. Zdjąłem okulary, żeby zmazać z ciężkich jeszcze powiek ostatki snu. Płomień gazowej kuchenki frywolnie tańczył pod dnem kawiarki. Uśmiechnąłem się do niego łobuzersko. Już na samą myśl spełnienia kubka gorącej kawy czułem jak wzbierają we mnie pierwsze oznaki ekscytacji. Na przebudzenie, na dobry dzień, na życie!
Nie każdy jednak urlop pachnie podnieceniem i świeżością. Są przecież urlopy (a było ich kilka w moim życiu) byle jakie. Jałowe i bezpłodne, nudne i puste. Takie, których się nie pragnie i nie oczekuje. W ogóle się ich mieć nie chce! Bo czas jest nieodpowiedni, albo niedyspozycja jakaś, albo… po prosu od samego początku nic się nie składa. Taki czas urlopowy w konsekwencji zawsze będzie zmarnowany i w dodatku strasznie męczący. A tu przecież wracać trzeba do codziennych obowiązków. Do pracy, do zadań specjalnych, do wspólnoty braterskiej, od której chciało się na czas jakiś uciec.
Szczęście, że w tym roku pomimo niezbyt sprzyjającej pogody udało mi się przeżyć kilka niecodziennych chwil. Zapraszam do obejrzenia fotoreportażu z wyjazdu wspinaczkowego w Dolomity, w okolice Cortiny d’Ampezzo, masywu Tre Cime di Laveredo i Marmolady.
Tekst: Tomasz Pawlik OFMConv
Foto: Ks. Łukasz Małkiewicz i Tomasz Pawlik OFMConv